Pomoc psychologiczno-pedagogiczna

Pomoc psychologiczno-pedagogiczna:

Jak zrobić z języka “kobrę”?

Unosimy czubek, boki i środek języka za górne zęby (szeroki język) i “przyklejamy go” do podniebienia – żeby sprawdzić, czy język przyjął odpowiednią pozycję buzia musi być otwarta.

Przykład prawidłowo wykonanego ćwiczenia:

https://www.logopeda-lodz.eu/wp-content/uploads/2019/02/pozycja-wertykalno-horyzontalna-1.jpg

Co, jeśli “kobra” nam nie wychodzi?

Jeżeli ta pozycja języka okaże się dla dziecka zbyt trudna, zaczynamy od kląskania (“jedzie konik”). Jeśli kląskanie jest zbyt trudne – mlaszczemy głośno (jak świnka).

Co jeśli uniesienie języka za zęby sprawia dziecku trudność?

W tej sytuacji możemy pozwolić sobie na mechaniczne ułożenie dziecku języka na podniebieniu, czyli pomoc palcami lub szpatułką. Można też spróbować posmarować dziecku wałek dziąsłowy (“górkę” za górnymi zębami) czymś słodkim (np. Nutellą, syropem owocowym) lub kwaśnym (np. cytryną), albo przykleić na podniebienie (tuż za zębami) kawałeczek wafelka/andruta. Zadaniem dziecka jest ściągnięcie językiem wafelka lub zlizanie tego, czym posmarowaliśmy wałek dziąsłowy.

Dlaczego ta pozycja  jest tak ważna?

Pozycja wertykalno-horyzontalna jest to prawidłowa pozycja języka w spoczynku (czyli wtedy,kiedy buzia jest zamknięta, dziecko nie mówi i nie je). Warunkuje ona prawidłowy sposób połykania (typu dojrzałego), wpływa na prawidłowe napięcie mięśni twarzy, zapobiega oddychaniu przez usta (a tym samym infekcjom), oraz wadom zgryzu i wymowy (w szczególności wymowie interdentalnej, czyli międzyzębowej – z językiem wsuwającym się między zęby) a także postawy.

 

Wyobraź sobie, że Twoja buzia to samochód Pana Zbyszka, w którym trzeba zrobić generalne porządki. Najpierw odkurz w aucie podłogę (przesuwanie czubka języka po dnie jamy ustnej), fotele (przesuwanie językiem po dolnych zębach), umyj szyby (przesuwanie czubkiem języka po wewnętrznej stronie policzków).

Teraz wytrzyj kurz z tablicy rozdzielczej i kierownicy (przesuwanie językiem po górnych zębach), z kierunkowskazów (dotykanie górnych siekaczy czubkiem języka na zmianę).

Na zakończenie wyczyść jeszcze raz tapicerkę (przesuwamy czubkiem języka od podniebienia twardego do miękkiego).

 Źródło: K. Szłapa, Cmokaj, dmuchaj, parskaj, chuchaj

Kuleczka

W jednym policzku
kuleczka mieszka.
W drugim policzku
znalazłem orzeszka.

Kuleczka zwinna
okrągła, mała,
z jednego boku
na drugi skakała.

Czy to jest cukierek,
czy słodka landrynka,
te sztuczki zna
chłopczyk i dziewczynka.

– przesuwanie języka wewnątrz jamy ustnej, z prawego do lewego policzka,
– wypychanie policzka czubkiem języka

Pajac

Gimnastyka, gimnastyka,
pajac skacze,
gra muzyka.

Język w górę,
w boki dwa,
gra orkiestra,
hop sa sa.

Ręka w górę,
język w górę,
patrzę, widzę teraz chmurę.

Język w bok
i ręka w bok,
noga też chce zrobić skok.

Ręce obie robią pranie,
język z góry
patrzy na nie.

Kiedy języka sam nie może,
to mu rączka dopomoże.

Dorosły czyta wierszyk i wspólnie z dzieckiem naśladuje ruchy języka i rąk:

– unoszenie czubka języka i jednocześnie rąk
– opuszczanie języka na brodę i rąk w dół
– przesuwanie ręki w prawo i czubka języka do prawego kącika ust
– przesuwanie ręki w lewo i czubka języka do lewego kącika ust.

Źródło: I. Jackowska, Buzi gimnastyka w wierszykach

1) Poziom trudny
  • Baba bada baobaby. Baba dba o oba baobaby.
  • Brakuje brukwi i buraków na jutro i na wtorek.
  • Czarny dzięcioł z chęcią pień ciął.
  • Czarna krowa w kropki bordo gryzła trawę kręcąc mordą.
  • Dom z powybijanymi oknami.
2) Poziom bardzo trudny
  • Cesarz czesał włosy cesarzowej, cesarzowa czesała włosy cesarza.
  • Czy tata czyta cytaty Tacyta?
  • Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego.
  • Popłakuje Paula w auli, że koala łka w Australii.
  • Ta tapeta tu, tamta tapeta tam.
3) Dla Mistrza Języka
  • Lojalna Jola, Jola lojalna. Lola lojalna, Jola nielojalna.
  • Mi nie minie mina mima.
  • Mina Eli wyeliminowanej z eliminacji.
  • Rozrewolwerowany rewolwerowiec przestrzelił wypolerowany kaloryfer.
  • W czasie suszy szosa sucha.

 

Źródło: Wierszyki na gibkie języki, M. Zagnińska

 

W tej zabawie dzieci uświadamiają sobie, że można brudzić się w przyjemny sposób.

Cele

  • Zmniejszenie obronności dotykowej
  • Zwiększenie świadomości dotykowej
  • Kontrolowanie małej motoryki

Materiały

  • Budyń
  • Cerata
  • Fartuszki (lub worki na śmieci z powycinanymi otworami na głowę i ręce)
  • Opcjonalnie: barwniki do żywności

Przygotowanie

Przykryj stół ceratą. Nałóż dzieciom fartuszki lub worki na śmieci przystosowane do tego celu. Jeśli macie ochotę, dodajcie barwników do budyniu czy jogurtu, żeby były różnokolorowe.

Przebieg zabawy

Pomóż dzieciom nabrać trochę budyniu na łyżkę i rozprowadzić papkę rękami. Pokaż im, jak malować budyniem i zostawić ślady na ceracie za pomocą palców. Narysujcie coś lub napiszcie pierwsze litery swoich imion. Używajcie palców, wacików, wykałaczek, pędzli lub grzebieni aby osiągnąć różne efekty.

Odmiany

  1. Użyjcie suchych produktów, takich jak mąka kukurydziana, piasek lub talk, w zależności od tego, czy dzieci będą je chciały wkładać do ust.
  2. Jeżeli dzieci nie mają tendencji, do wkładania sobie wszystkiego do buzi, można użyć też mokrego piasku lub pianki do golenia.
  3. Rozsmarowujcie różne substancje na lustrze, żeby dzieci mogły widzieć swoje odbicia w czasie zabawy.
  4. Pozwól dzieciom zanurzyć stopy w piance do golenia wyciśniętej na tacę lub płaską blachę do pieczenia.

Czego dziecko się uczy

  • Uczą się dotykać substancji o konsystencji mazi. Mają także okazję oddzielić swoje palce wskazujące od reszty, zwiększyć ich zręczność i ćwiczyć malowanie nimi zaplanowanych wzorów.

Modyfikacje

  • Jeżeli dzieciom trudno jest zmusić się do dotykania takich substancji, nałóż im grube gumowe rękawice albo użyj suchych produktów, takich jak proszek lub mąka.
  • Pozwól dzieciom używać pędzla lub patyka, żeby mogły poeksperymentować, zanim zaczną malować palcami.

W naszych kuchniach możemy znaleźć wiele „zabawek” doskonale nadających się do zabaw sensorycznych. Zaproponuj tę stymulująca wiele zmysłów zabawę, kiedy próbujesz przygotować posiłek, a plączące się pod nogami dziecko domaga się twojej uwagi…

Zakres wieku rozwojowego: 2-6

Potrzebne przedmioty

  • Kilka owoców cytrusowych, np. cytryna, pomarańcza, mandarynka, limonka czy grejpfrut
  • Wiadro
  • Papierowa torba

Przygotowanie

  • Weź owoce i daj dziecku wiadro.
  • Umieść papierową torbę na podłodze tak, żeby jej otwór skierowany był w stronę dziecka.

Co dziecko może zrobić z cytrusowymi piłkami

Nazwać je Obejrzeć i zbadać w dłoniach różne cytrusowe „piłki”, żeby się z nimi zaznajomić. Rozpoznać je i podać nazwy, może z twoją pomocą.
Poukładać Ułożyć je rozmiarami albo posegregować według kolorów.
Policzyć Umieścić je w wiaderku. Policzyć owoce przed zabawą i po niej (żeby żadna „piłka” nie zniknęła gdzieś pod meblami).
Odgadnąć Bez podglądania włożyć rękę do torby, złapać jeden z owoców i na podstawie wielkości, wagi, kształtu i może faktury skórki spróbować zgadnąć, czy dany cytrus to cytryna, pomarańcza, czy może grejpfrut.
Turlać Usiąść na podłodze i wturlać owoce do papierowej torby. Albo położyć się brzuchem na ziemi i tak turlać owoce. Może też usiąść naprzeciwko drugiej osoby i wraz z nią turlać owoc do siebie nawzajem. Albo też spróbować wturlać piłeczkę do torby inną częścią ciała.
Rzucać Stanąć naprzeciwko partnera i rzucać do siebie nawzajem cytrusową piłkę. (Jeśli spadnie, może trochę się obtłuc, ale skórki cytrusów są bardzo wytrzymałe).
Ściskać i naciskać Ręką lub stopą naciskać mocno na cytrusową piłkę i rolować ją w tę i z powrotem. (Zabawa ta nie niszczy owoców, a wręcz poprawia ich jakość, rozmiękczając miąższ, przez co da więcej soku). Przy pomocy dorosłego można potem wycisnąć sok i pić na zdrowie! Można zrobić orzeźwiającą lemoniadę!
Obrać i zjeść Obrać skórkę. Rozdzielić cząstki i zjeść je. (Mandarynka chyba najłatwiej się obierze, najczyściej zje i do tego jest najsłodsza).

 

Cele/Korzyści

  • Nazywanie i liczenie owoców rozwija dyskryminację wzrokową, pamięć słuchową, przywoływanie słów z pamięci i początkowe umiejętności matematyczne.
  • Układanie i sortowanie owoców wzmacnia zdolność kategoryzowania i umiejętność sekwencjonowania.
  • Celowanie, turlanie i rzucanie owoców wzmacnia podstawowe umiejętności wzrokowo-motoryczne, takie jak skupianie wzroku i ruch śledzący. Rozwija też bardziej złożone umiejętności koordynacji wzrokowo-ruchowej i umiejętności wzrokowo-przestrzenne.
  • Leżenie na brzuchu i turlanie w ten sposób owoców poprawia wyprost, siłę górnej połowy ciała, kontrolę motoryczną i stopniowanie siły ruchu.
  • Turlanie owoców różnymi częściami ciała zwiększa świadomość ciała.
  • Zgadywanie rodzaju owocu, bez patrzenia, rozwija dyskryminację dotykową i umiejętności wizualizacji.
  • Zabawa razem z innymi dziećmi rozwija umiejętności komunikacyjne i umiejętności społeczne.
  • Obieranie owoców rozwija zręczność i małą motorykę.
  • Wąchanie i smakowanie owoców angażuje zmysły smaku i powonienia.
  • Ściskanie i naciskanie owoców zapewnia głęboki nacisk dla zmysłu dotyku oraz głęboki nacisk stawów korzystny dla zmysłu kinestetycznego.
  • Pomaganie w przygotowaniu soku sprawia, że dziecko czuje się potrzebne

 

Ile powietrza w sobie pomieścisz? W tej zabawie zwycięży osoba z najmocniejszą siłą wydmuchu. Kathleen Morris bawi się w to z jednym dzieckiem lub z całą grupą. Współzawodnictwo z innymi graczami zachęca do mocniejszego i dłuższego dmuchania i sprawia, że gra jest jeszcze ciekawsza.

Zakres wieku rozwojowego: 5+

Materiały

  • Stoper lub zegarek z sekundnikiem
  • Wiatraczek lub mały, lekki samochodzik
  • Opcjonalnie: papier i długopis

Przygotowanie

  • Powiedz: „Zobaczymy, kto potrafi najdłużej dmuchać”.
  • Opcjonalnie zrób tabelę wyników, taka jak ta:

 

MAMA TATA TOMEK BASIA SZYMEK
Pierwsze dmuchnięcie
Drugie dmuchnięcie
Trzecie dmuchnięcie

 

Co możesz zrobić razem z dzieckiem

  • Na zmianę dmuchać na wiatrak lub lekką zabawkę rozwija umiejętności oralno-motoryczne.
  • Robienie głębokich wdechów, wydmuchiwanie i utrzymywanie siły wydmuchu działa korzystnie na oddychanie, sprzyja uspokojeniu i wzmacnia siłę, która jest funkcją propriocepcji.
  • Zarówno dmuchanie na wiatraczek, jak i obserwowanie, jak się kręci, jest korzystne dla umiejętności wzrokowo-motorycznych.
  • Rywalizowanie z pozostałymi uczestnikami zabawy rozwija umiejętności społeczne.

Gdzie są stopy – gdzieś poniżej? Jak długi jest mój krok – wystarczająco długi, by przejść ponad kałużą? Jak wysoko muszę podnieść kolano, żeby wejść na stopień? Jak mocno muszę przykucnąć, by usiąść na krześle? Gdzie są ręce? Ile to jest 6 palców? Ile popcornu zmieści się w buzi? Jak blisko innych stoję?

To ćwiczenie zaczyna się od głównego punktu odniesienia każdego dziecka – jego ciała – i pomaga mu zmierzyć, jak daleko i ile. Jeśli dziecko będzie w stanie odgadnąć konkretne namacalne relacje do przedmiotów i innych ludzi, będzie mu łatwiej poradzić sobie z arytmetyką, algebrą, geometrią, rachunkami i fizyką.

Szacowanie odległości i ilości jest często sporym wyzwaniem dla dziecka z zaburzoną sensoryką/propriocepcją. Niedokładna dyskryminacja części ciała może wpływać na funkcjonowanie w życiu codziennym.

Zakres wieku rozwojowego: 3 – 9 lat

Materiały:

  • Sznurek
  • Brązowy papier do pakowania, nożyczki, kredki

Przygotowanie

  • Razem poćwiczcie chodzenie tiptopkami. Żeby nieco utrudnić ćwiczenie, złap dziecko za rękę i zachęć je, by przeszło kilka kroków z zamkniętymi oczyma.
  • Poćwiczcie „chodzenie” rączkami po stole, taki sposób, żeby czubki palców jednej dłoni zawsze dotykały nadgarstka drugiej.
  • Zegnijcie kciuki i poćwiczcie trzymanie ich w dole, paznokieć przy kostce.
  • Zmierz wzrost swojego dziecka i obetnij kawałek sznurka tej samej długości.
  • Powiedz, by położyło się na brązowym papierze. Obrysuj jego kształt.
  • Powiedz dziecku by wycięło kształt i narysowało twarz i ubrania na swojej „postaci”.

Jak się bawić

Co możesz zrobić Co może zrobić dziecko
1. Zapytać: Jak myślisz, ile twoich dłoni zmieści się od mojego ramienia do końca palców? 1. Ocenić dystans i spróbować odgadnąć, ile dłoni się zmieści.
2. Cokolwiek by dziecko nie odpowiedziało, nie oceniaj. Powiedz: To interesujący (ciekawy, niezły) pomysł. Sprawdźmy! 2. Przykładać dłonie głośno licząc.
3. Zapytać: Ile kciuków zmieści się pomiędzy twoją tacką a tacką twojego brata? 3. Odgadnąć liczbę kciuków, przyłożyć je (w całości, od paznokcia do stawu) i policzyć.
4. Zapytać: Jak myślisz, ile twoich stóp zmieści się od miejsca, w którym stoisz, do mnie? Od tej ściany do tamtej? Między twoim łóżkiem a łazienką? 4. Odgadnąć liczbę stóp, a potem tiptopkami, zmierzyć odległość.
5. Zapytać: Jak myślisz: Ile ciebie, od stóp do głów, zmieści się od jednego końca dywanu do drugiego? Dziecko może zmierzyć odległość, używając sznurka, swojego obrysu albo własnego ciała. Zaznacz każda długość palcem albo kawałkiem papieru. Jeszcze lepsze efekty to ćwiczenie daje na plaży – dziecko może zobaczyć odcisk swojego ciała. 5. Zgadnąć, ile to będzie. Potem: położyć się kilka razy na dywanie (za każdym razem umieszczając stopy tam, gdzie wcześniej leżała głowa), odmierzając odległość, albo zmierzyć odległość, używając sznurka lub papierowego obrysu.
6. Żeby nieco urozmaicić ćwiczenie, możesz zapytać o różne formy poruszania się. Zapytaj: Ile skoków jest pomiędzy piaskownicą a chodnikiem? W ilu susach przebiegniesz kuchnię? Ile razy będzie trzeba się przeturlać, żeby dotrzeć do końca materaca gimnastycznego? 6. Zgadywać, a potem skakać, turlać się i dawać susy, cały czas ćwicząc głośno.

Zrób to inaczej

Ile kciuków?

Zanim miary zostały ustandaryzowane, ludzie do mierzenia odległości używali własnych części ciała.

Stopa, czyli angielska jednostka miary, rzeczywiście odpowiadała długości stopy mężczyzny.
Cal był odpowiednikiem szerokości kciuka albo długości pierwszego stawu palca wskazującego. W jednej stopie mieściło się około 12. cali.
Jard to była odległość od czubka nosa do czubków palców wyciągniętej ręki. Jeden jard to było około 3. stopy. Oczywiście taki sposób był niedokładny, ponieważ każdy człowiek jest zbudowany inaczej.

W XIII wieku angielski król Edward I zadecydował, że jego ciało posłuży standaryzacji systemu mierzenia odległości. Tak więc jard oficjalnie stał się odległością od czubka królewskiego nosa do koniuszków jego palców. 1/3 tej odległości stanowiła stopa a 1/36. – cal.

Sprawdźcie dla zabawy, ile szerokości waszych kciuków mieści się w długości waszych stóp, a ile stóp mieści się w „waszym jardzie”. Jak duzi jesteście, w porównaniu do króla Edwarda I?

Cele/korzyści

  • Chodzenie tiptopkami, odmierzanie ręka przy ręce i kciuk przy kciuku rozwija propriocepcję i kinestezję.
  • Wycinanie kształtu swojego ciała z papieru i wypełnianie go szczegółami ma pozytywny wpływ na małą motorykę i samoświadomość.
  • Odgadywanie długości części własnego ciała poprawia świadomość ciała i skupianie uwagi.
  • Używanie ciała do mierzenia odległości wzmacnia kontrolę motoryczną i planowanie motoryczne.
  • Odgadywanie odległości ma pozytywny wpływ na dyskryminację wzrokowo – przestrzenną i wyobraźnię (wizualizację).
  • To ćwiczenie rozwija także umiejętności szkolne, takie jak stawianie hipotez, liczenie w myśli i uniwersalne rozwiązywanie problemów.

Dorosły czyta opowiadanie i razem z dzieckiem wykonuje odpowiednie ruchy językiem.

Języczek wybrał się na spacer po buzi, by sprawdzić, co się w niej dzieje. Najpierw oblizuje górną i dolną wargę, dotyka do kącików ust. Potem przesuwa czubkiem po zębach (górnych i dolnych). Dotyka każdego ząbka, jakby chciał je policzyć. Próbuje oblizać górne i dolne dziąsła. Następnie unosi się i przesuwa po podniebieniu od górnych zębów aż do gardła (sprawdza, czy jest zdrowe). Na koniec wędrówki języczek wraca do przodu ust i kiwa nam na pożegnanie (język kilkakrotnie przesuwa się od jednego do drugiego kącika warg).

Źródło: I Rutkowska-Błachowiak, Gimnastyka buzi na wesoło

/W tym tygodniu rozmawiamy z dziećmi o emocjach;

polecam porady K. Sieniawskiej- B. Żukowska/

PORADNIK DLA RODZICÓW

Kilka słów o emocjach …

  1. Nie ma dobrych, ani złych emocji – złe lub dobre są jedynie sposoby reagowania na – nasze lub naszych dzieci – emocje.
  2. Nie mamy wpływu ani kontroli nad tym, czy emocje się pojawią. Możemy decydować o sposobie, w jaki zareagujemy, gdy emocja się pojawi.
  3. Dzieci mają prawo nie rozumieć (nie umieć nazwać) przeżywanych emocji. Tego powinniśmy ich nauczyć.
  4. Świat emocji dzieci jest spontaniczny, ekspresyjny, gwałtowny – nie ma nad nimi refleksji i analizy, czy tak wypada czy nie.
  5. Dzieci okazują swoje emocje na różne sposoby. Im silniej je demonstrują, tym bardziej potrzebują naszej pomocy. Np. złość dziecka okazywana w postaci płaczu, krzyku, agresji lub apatii – to informacja dla rodziców: „Pomóż mi, nie umiem poradzić sobie z tą sytuacją, z emocjami. To jest dla mnie za trudne. Nie potrafię sam uporać się z tym, co teraz czuję”.
  6. Reakcja dziecka na przeżywane emocje może polegać na ich TŁUMIENIU czy też IGNOROWANIU – potęguje to „przeżywanie” wewnętrzne, pojawia się jeszcze większy stres (reakcja na lęk), czasem tiki nerwowe, nocne moczenie się, jąkanie, itp. Tłumiona reakcja powoduje, że emocja powraca ze zdwojoną siłą – wówczas ujarzmić ją jeszcze trudniej.

Co mogę zrobić?

  1. Bądź (trwaj w spokoju) przy swoim dziecku (to niełatwe zadanie, ale możliwe!).
  2. Wesprzyj dziecko w tym, co właśnie przeżywa.
  3. Naucz go nazywać emocje – pamiętaj, żeby umieć nazywać własne emocje (trenuj tę umiejętność przy każdej okazji z dzieckiem).
  4. Poszukaj potrzeb dziecka, które kryją się za przeżywanymi emocjami (zawsze coś jest po drugiej stronie!!). Porozmawiaj spokojnie, dziecko powie, kiedy będzie czuło się bezpieczne. Najczęstszymi potrzebami dziecka, kryjącymi się za “trudnymi” emocjami są: bezpieczeństwo, szacunek, nasza uwaga, zainteresowanie jego sprawami.
  5. Dojrzała, adekwatna reakcja rodzica, uczy dziecko rozpoznawać swoje emocje i potrzeby.
  6. Buduje relację opartą na zaufaniu, szacunku i akceptacji.
  7. Dziecko uczy się, że to co przeżywa jest dla rodzica ważne (ono jest ważne!!), że to akceptujemy i wsłuchujemy się w jego potrzeby.
  8. W ten sposób dziecko nabywa poczucia, że jest wartościowe!, co stanowi fundament jego poczucia własnej wartości na całe życie.
  9. Tak rodzi się ASERTYWNOŚĆ, czyli umiejętność działania w zgodzie ze sobą.

A co, jeśli sami nie potrafimy poukładać własnych odczuć?

  1. Musimy pamiętać, że zachowanie naszego dziecka jest bodźcem, który wywołuje w nas – rodzicach trudne, silne emocje (np. zachowanie dziecka wyzwala w nas złość, frustrację, gniew, wstyd, itp).
  2. Uruchom myślenie, to pomoże Ci opanować emocje, które nie są dobrym doradcą w tym momencie.
  3. Unikaj komunikatów do dziecka, które mogłyby dawać mu informację, że to, co przeżywa, nie jest właściwe („nie wolno się tak złościć”, „natychmiast przestań płakać”).
  4. Unikaj komunikatów do dziecka, które zmuszą go do tłumienia tego, co w tym momencie dziecko przeżywa („jak nie przestaniesz się tak złościć, to nie pójdziemy na plac zabaw”, “nie wstydź się bo to nieładnie”).
  5. Pozwól dziecku przeżywać to, co przeżywa (dbając o jego bezpieczeństwo i bezpieczeństwo otoczenia).
  6. Daj sobie prawo do przeżywania własnych emocji – w ten sposób pokazujesz dziecku własną akceptację dla uczuć oraz swoją odpowiedzialność za to, co z nimi zrobisz.
  7. Zastosuj KOMUNIKAT JA, który brzmi tak: (w sytuacji, gdy dziecko nam przerywa kiedy z kimś rozmawiamy):

JESTEM … zła/ czuję się …(nazywam emocje)

KIEDY  … mi przerywasz (wskazuję zachowanie, którego nie akceptuję)

PONIEWAŻ … teraz rozmawiam z … (podaję powód)

PROSZĘ poczekaj, za chwilę przyjdę do ciebie. (mówię, czego oczekuję).

  1. Albo tak: „Zosiu teraz jestem zła! Widzę, że to co przeżywasz jest dla ciebie trudne.  Teraz potrzebuję chwili dla siebie. Jak tylko się uspokoję wrócę do Ciebie i porozmawiamy o tym, co ty teraz przeżywasz”.
  2. Czasem lepiej mówić krótko: “Proszę, nie teraz. Za chwilę porozmawiamy”.
  3. Pamiętajmy o tym, aby ZAWSZE dotrzymać słowa i dopełnić złożonej obietnicy.

Mówmy o ZACHOWANIU, nie o OSOBIE! (to nie Zosia jest zła, lecz to co robi jest złe!) – to bardzo ważne, ponieważ nie umniejsza wartości dziecka, a jedynie wskazuje na konkretne zachowania, które są niewłaściwe, nieakceptowane społecznie.

Katarzyna Sieniawska

Co zrobić, kiedy mówi „nie” albo nic mu się nie chce?

Wraz z wiekiem dzieci pragną podkreślać swoją niezależność oraz zaznaczać indywidualność. Potrzebom tym towarzyszy niedojrzałość w reakcjach i zachowaniach, chwiejność emocjonalną, zmienne nastroje, nerwowość, niechęć, a nawet agresja. W miarę dobry do tej pory kontakt z dzieckiem, zaczyna się psuć, coraz częściej się kłócimy, oskarżamy, mniej ufamy.

Od tej pory nie wystarczy, na brak naszej zgody, powiedzieć “nie”, każde “nie” teraz musi być poparte argumentem DLACZEGO NIE. To wyraz wzajemnego szacunku. Dorastające dziecko odkrywa, że jego uczucia kształtowane są przez jego myśli na temat siebie, innych osób, wydarzeń i że mają one znaczący wpływ na jego zachowanie i decyzje. Relacje, jakie dziecko buduje z innymi wzbogacają jego doświadczenie społeczne, co powoduje, że zaczyna mniej lub bardziej świadomie wypowiadać się na temat przeżywanych emocji.

Dlaczego ważna jest rozmowa z dzieckiem na temat emocji?

  • bo pomaga dzieciom przyglądać się własnym uczuciom i wiązać je z konkretną sytuacją – to wzbogaca doświadczenie;
  • pozwala rozumieć rzeczywistość: “podejmujesz jakąś decyzję, która ma określone konsekwencje”;
  • rozwija świadomość siebie;
  • poszerza słownik emocji (lepiej, trafniej nazywamy emocje);
  • dzięki dzieleniu się swoimi emocjami z innymi (np. rodzicami, rówieśnikami) tworzymy więź, zawieramy  przyjaźnie;
  • uczymy się zasad, które rządzą relacjami międzyludzkimi;
  • poznajemy własny charakter, porównujemy go z innymi;
  • dowiadujemy się, że nie wszyscy myślą i czują tak jak ja, że inaczej reagują – pokazuje to odmienność w zachowaniach i reakcjach ludzi oraz ich różnicach w pragnieniach i marzeniach;
  • dzięki rozmowie o emocjach odkrywamy, że każdy posiada swój wewnętrzny świat uczuć i myśli, niezależny, niepowtarzalny – prawie jak linie papilarne na dłoni.

 

 CO MOGĄ ZROBIĆ RODZICE?

  1. Wyjaśnijcie, że uczucia mają swoje przyczyny oraz że sposób ich wyrażania w określony sposób ma swoje konsekwencje (np. wstyd możemy próbować ukryć kłamstwem, ale będzie to miało swoje konsekwencje … ) – pozwólmy dzieciom doświadczyć konsekwencji ich postępowania i sposobu wyrażania emocji!
  2. Pokażcie związek MYŚLI – EMOCJI – ZACHOWANIA – dziecko musi widzieć, że emocje pojawiają się na skutek naszych myśli, a to jak się zachowamy zawsze ma konsekwencje, uczmy jak wyrazić np. złość, aby konsekwencje społeczne były jak najmniej dotkliwe;
  3. Jeśli nasze dziecko zdecyduje wyrazić swoją złość bardzo silnie krzywdząc przy tym innych, pozwólmy mu dowiedzieć się, jakie konsekwencje będzie to miało dla jego relacji z drugą osobą – co ona w związku z tym sobie pomyśli, co poczuje i jak zareaguje.
  4. Unikajmy stereotypów – ludzie mają różny poziom wrażliwości i sami podejmują decyzję, w jaki sposób zachować się w danej sytuacji. Nie generalizujmy, że np. dziewczynki bardziej coś przeżywają, a chłopcy nie mają uczuć, bo to nieprawda!!!
  5. Odwołujmy się do bohaterów z literatury – czytanie książek, opowiadań, bajek daje dziecku możliwość utożsamiania się z postaciami, uczy rozwiązywać problemy, radzić sobie z trudnymi przeżyciami;
  6. Bądźmy dobrym przewodnikiem, dajmy przykład własnym zachowaniem. Pokazujmy dzieciom nasze emocje, nawet jeśli są silne. Uczmy ich na własnym przykładzie, że nie zawsze radzicie sobie z własnymi uczuciami, że też zdarza się wam mieć gorszy dzień czy też macie kłopoty, które was smucą, złoszczą – to uczy dzieci przeżywania smutku, porażki, paradoksalnie daje im siłę, że też sobie poradzą;
  7. Rozmawiajmy z dziećmi o emocjach przeżywanych każdego dnia, nazywajmy co nas ucieszyło, zasmuciło, zaskoczyło itp. Młodsze dzieci mogą narysować, to co czują, starsze – prowadzić dziennik emocji, pisać wiersze i opowiadania.

 

KIEDY CIĄGLE SŁYSZĘ “NIE”

  • pamiętaj, że polecenia w rodzaju: „wynieś”, „przynieś”, „pozamiataj”, na większość dorastających dzieci nie działają. Dziecko w tym wieku buduje swoją tożsamość raczej w opozycji do rodziców, bo to oni są zazwyczaj “pod ręką” a poza tym, do tej pory mieli znaczną przewagę i wpływ. Naturalne są myśli typu: „Nie jestem taki jak wy”, czego konsekwencją jest BUNT. Im więcej żądamy, tym niej dostajemy … na przekór i dla zasady 🙂 Wypowiedziane rodzicom: „Nie”, jest badaniem granic na ile mogą sobie pozwolić.
  • zanim wydasz polecenie, wypisz na kartce wszystkie obowiązki domowe i zaproponuj dziecku, by zakreśliło te, które chce wykonywać. W ten sposób pokazujesz, że szanujesz jej zdanie. Jednocześnie skupiasz uwagę dziecka na wyborze zadań, a nie na myśli, żeby zrobić tobie na przekór. Raczej nie usłyszysz: „Niczego nie chcę robić”. Ale jeśli tak się zdarzy, nie krzycz, bo nic w ten sposób nie uzyskasz. Zawsze zaproponuj rozwiązanie i powiedz mu o swoim problemie: „Boję się, że sama nie dam sobie rady. Umówmy się, kto odkurza, a kto wyrzuca śmieci. Co wybierasz?”. Gdy już ustalicie zasady, porozmawiajcie o tym, jakie będą konsekwencje, jeśli syn nie dotrzyma słowa, a jakie czekają go nowe przywileje, gdy udowodni, że można mu zaufać.

 

KIEDY NA NICZYM MU NIE ZALEŻY

  • długotrwały brak zainteresowania czymkolwiek może być oznaką obniżonego nastroju, a nawet rozwijającej się depresji (zazwyczaj dotyka ona dorastających nastolatków);
  • zazwyczaj jednak podobne objawy nie są związane z chorobą, są testem jak rodzice zareagują na takie zachowanie. Bądź szczery i wiarygodny: jeśli usłyszysz, że nie ma sensu się uczyć (nie chce mi się uczyć), wykaż zrozumienie: „Wiem, że nie zawsze masz ochotę się uczyć, nie wszystko jest łatwe i ciekawe” – zaproponuj, że będziesz odpytywać dziecko z materiału, zrobiecie wspólnie zadanie albo wybierzcie dwa przedmioty, które w nauce będą najważniejsze. Warto rozmawiać w domu o tym, co daje edukacja i jak wpływa na znalezienie dobrej pracy;
  • BRAK MOTYWACJI zawsze ma swoją przyczynę, może dziecko z czymś sobie nie radzi, może ma niską samoocenę, nie wierzy w siebie, czuje się niedocenione, chce skupić na sobie uwagę, itp. – powodów jest wiele, poznacie je, kiedy poznacie argumenty.

 

KIEDY NIE CHCE SPRZĄTAĆ SWOJEGO POKOJU

  • zmuszanie, szantażowanie jest najgorszym rozwiązaniem!
  • najlepiej przeczekać najgorszy okres;
  • karanie nie rozwiązuje problemu;
  • określ zakres obowiązków (realny do wykonania! lepiej na początek poprosić o mniej) i negocjuj: “Jeśli przez tydzień będziesz utrzymywał porządek, ….” – określ przywilej, np. pozwolę Ci dłużej spędzać czas z kolegą, iść później spać, itp.
  • bądź zawsze konsekwentny.

 

 KIEDY NIE SŁUCHA

  • naucz się cierpliwie wysłuchać dziecko;
  • pozwól mu się wygadać, im więcej mówi o problemie, tym lepiej porządkuje swoje myśli;
  • pytaj i nie zakładaj, że coś jest niemożliwe tylko dlatego, że ty tak uważasz. Wiele razy dzieci zaczynają krzyczeć, bo rodzice ich nie słuchają, urywając rozmowę stwierdzeniem: „Marsz do pokoju!”.
  • wsłuchaj  się w to, co mówi dziecko, możesz łatwo odczytać nie tylko emocje, ale również potrzeby dziecka;
  • używaj komunikatów JA (jestem zaniepokojona tym, że masz niskie oceny ponieważ …  – w tym komunikacie musi być serdeczna troska, nie pretensja!!
  • odwołuj się do emocji i nazywaj je; pytaj o zdanie dziecka w konkretnym temacie;
  • kiedy dziecko wybuchnie złością lub trzaśnie drzwiami, nie rób mu awantury, nie nakręcaj się – poczekaj aż oboje będziecie spokojni, wtedy porozmawiaj, nie zaczynając od pretensji; zmienne nastroje zdarzają się dorastającym dzieciom;
  • nigdy nie odpłacaj tym samym!!! Nie krzycz, tylko poczekaj, aż opadną emocje, i powiedz: „Wrócimy do tego jutro”. Nie ma sensu wchodzić do pokoju za krzyczącym nastolatkiem i domagać się wyjaśnień. Nazajutrz porusz ten temat i zaznacz, że zachowanie pociechy było niedopuszczalne. Zapytaj, czy tak powinien wyglądać kontakt między wami. Słuchaj dziecka w taki sposób, by nie miało wątpliwości, że ją rozumiesz, szanujesz i że jej współczujesz.

 

KIEDY KŁAMIE

  • powiedz, że dziecko zawiodło twoje zaufanie;
  • zapytaj czym według niego jest zaufanie i co w praktyce oznacza to słowo;
  • porozmawiaj o tym, jak trudno jest odbudować zaufanie i jak można to zrobić;
  • jeśli otwarcie porozmawiacie o kłamstwie, to zdarzenie z nim związane będzie dla niego niezłym sposobem kształtowania charakteru;
  • pamiętaj, że młodzież musi popełniać błędy, bo na nich wiele się uczy;
  • dowiedz się też, czego dziecko się boi, zatajając prawdę. To będzie dla ciebie informacja, czy przypadkiem nie powinieneś czegoś zmienić w waszych relacjach;
  • kłamiemy z obawy przed konsekwencjami naszych czynów, zastanów się jaką potrzebę zaspokaja twoje dziecko, kłamiąc.

 

KIEDY JEST BARDZO SKRYTE

  • daj czas, nie przesłuchuj, pokaż, że dziecko jest dla Ciebie ważne;
  • zawsze bądź gotów je wysłuchać i pomóc, nawet odkładając czasem swoje ważne sprawy;
  • powiedz, co czujesz: „Trudno mi sobie poradzić z twoim milczeniem, bo nie wiem, o co chodzi. Razem na pewno znajdziemy jakieś wyjście z sytuacji. A może chciałbyś porozmawiać z kimś innym, np. pedagogiem/psychologiem?”;
  • zastanówmy się, czy my – rodzice również nie jesteśmy skryci, być może łatwiej będzie je zrozumieć.

Katarzyna Sieniawska

Motto:

„Dziecko jest osobą, emocje znajdują się w samym sercu jednostki, są przejawem jej życia.”

Rozmawiając o dzieciach, zastawiając się nad przygotowaniem ich do samodzielnego  życia mówimy o wielu aspektach rozwoju, również o znaczeniu rozwoju emocjonalnego dzieci. Gdy jednak rozejrzymy się wokół widzimy wiele działań rodziców i wychowawców ukierunkowanych na rozwijanie potencjału intelektualnego i wyrównywanie szans związane z rozwijaniem słabiej rozwiniętych zdolności. Są metody rozwijające integrację sensoryczną, uwagę słuchową, koordynację wzrokowo-ruchową czy myślenie. Dzieci uczęszczają na wiele zajęć, na angielski, tańce, zajęcia plastyczne, zachęcane są do liczenia i czytania  z myślą, że w ten sposób będą miały zapewnioną świetną przyszłość. Gdy jednak  nauczyciele mówią  o problemach związanych z dziećmi pojawia się nie tylko niechęć do rysowania, czy brak zainteresowania dla czytanych książeczek – pojawia się przede wszystkim mówienie o problemach związanych z radzeniem sobie z emocjami dzieci. To, co sprawia rodzicom trudność w wychowaniu, to z jednej strony typowe niegrzeczne zachowania wynikające z braku umiejętności czy znajomości norm, a z drugiej i przede wszystkim trudne emocje dzieci.

Problemy zgłaszane przez rodziców, a dotyczące emocji, to przede wszystkim ataki złości, przejawiane krzykiem, płaczem, rzucaniem się na podłogę, to ataki strachu nie pozwalające na  opuszczenie sali, strach przed łączeniem grup podczas dyżurów, odpowiedź na pytanie na pytanie podczas zajęć, wystąpienie publiczne przed rodzicami. To głośne i hałaśliwe zachowania dziecka i niemożność zatrzymania go w wyrażaniu emocji, to marudzenie i angażowanie dorosłego do wspólnej zabawy pod hasłem „ proszę pani nudzę się”.  Aby wychować dziecko nie wystarczy je wykształcić, trzeba też przebrnąć razem z nim przez trudne tematy emocjonalne, tak by umiało  swoje przeżycia wyrazić w sposób nie raniący innych i nie zakłócający relacji z innymi ludźmi. Właśnie wyrazić, a nie stłumić, czyli nie przeżywać. To dzięki emocjom mamy bowiem możliwość angażowania się w to co dzieje się koło nas, to dzięki emocjom wiemy co jest dla nas dobre i bezpieczne. Szczęście, którego rodzice pragną dla swoich dzieci jest też emocją.

Nauka panowania nad emocjami, to jeden z najważniejszych aspektów wychowania – socjalizacji człowieka. Socjalizacja zawsze jest związana z kulturą, a rodzice  w codziennym życiu powinni uczyć dzieci jak wyrażać emocje: radość, smutek, gniew, zawód w sposób zwyczajowo przyjęty w kulturze kraju w jakim żyją, ale też w swój specyficzny dla siebie sposób. Sami przeżywając różne uczucia są żywymi modelami ich wyrażania. Dzieci w sposobie wyrażania emocji zawsze naśladują swoich rodziców.  Rodzice uczą też dzieci stosując przekazy słowne: takie komunikaty jak: „nie ma czego się bać”, „nie powinieneś się wstydzić”, „ pokaż babci, jak jesteś zdolny”. Przykłady te pokazują, że jako częstą metodę radzenia sobie z uczuciami zalecamy po prostu ich nieczucie – czyli tłumienie.  Postępujemy tak, bo pragniemy ulżyć dziecku w jego cierpieniu, pragniemy sami poradzić sobie z silną emocją dziecka. Często wtedy mówimy – nie czuj, nie bój się, nie wstydź – pośrednio mu przekazując informację – twoje uczucia są złe, nie powinno ich być. Zamiast więc pomóc dziecku – budzimy w nim dodatkowe poczucie winy, za to co przeżywa.

Isabelle Filliozat francuska psychoterapeutka pisze:  „przemoc, zależność od innych, uzależnienie od telewizji, narkotyków czy leków nie są niczym innym, jak próbą kontrolowania emocji, z którymi nie sposób sobie poradzić.”

Jaka jest więc droga do zdrowego życia?  Koniecznie należy nauczyć się rozpoznawać, nazywać, rozumieć i wyrażać emocje oraz wykorzystywać je w pozytywny sposób, aby się nie stać ich niewolnikami, dla dobra naszych dzieci oraz dorosłych, którymi kiedyś zostaną”.

Istnieje duże zróżnicowanie jeśli chodzi o częstotliwość rozmawiania przez konkretne rodziny o emocjach Dunn Brown i Beardsall  analizowali rozmowy z dziećmi w wieku 3 – lat – w jednych rodzinach nazwy emocji pojawiały się  2 razy na godzinę w innych 25 razy.

Dunn wykazała, że dzieci w wieku 6 lat, które często były angażowane w rozmowy o emocjach zyskały o wiele większą zdolność pojmowania emocji niż dzieci, które miały mniej okazji do tego typu rozmów.

Obserwacja, rozmowy z rodzicami badania doprowadziły naukowców do wniosku, że rozwój dzieci przebiega na zasadzie spirali od równowagi do nierównowagi, a więc cyklicznie w rozwoju każdego dziecka pojawiają się okresy lepszego i gorszego zachowania, które kolejno po sobie następują. Nie znaczy to, że dzieci zachowują się tak samo i że się między sobą nie różnią. Ale nawet te grzeczne, maja okresy, gdy ich zachowanie jest trudniejsze, a te niegrzeczne, gdy ich zachowanie zaczyna sprawiać rodzicom radość.

Stany emocjonalne 3-latka charakteryzują się krótkotrwałością, gwałtownością i dużą zmiennością; dziecko z jednego stanu uczuciowego przechodzi szybko w drugi, często skrajny. Trzylatek nie potrafi jeszcze ukrywać, udawać ani kontrolować swoich emocji. Stara się z uporem umacniać swoje „ja” w celu zdobycia większej autonomii. Manifestuje, buntuje się i dzięki podejmowanym wysiłkom, a często nieposłuszeństwu utwierdza swoją osobowość. Dziecko 3-letnie cechuje duża wrażliwość emocjonalna na sytuacje społeczne; w tym okresie silnie przeżywa wszelkie konflikty w rodzinie, między rodzicami, uczucia smutku, złości rodzica; opinię o sobie samym tworzy na podstawie tego, jak traktują go inni. Zaczyna rozumieć i przystosowywać do takich sytuacji, jak rozłąka z matką, pozostanie w przedszkolu lub pod inną opieką w domu. Potrafi w prostych słowach opowiadać o swoich problemach. Lęki występujące w tym okresie to głównie strach przed ciemnością; lęki przed zwierzętami, burzą, obcymi osobami zmniejszają się

Czterolatek to żywe srebro, wszędzie go pełno, wszędzie zaznacza swoją obecność – i to niekoniecznie w miły dla otoczenia sposób. Zdarza mu się być „niegrzecznym”, bo buduje obraz siebie, a to, co mówią dorośli, budzi w nim protest i bunt. Jest też, niestety, bardziej niż trzylatek chwiejny emocjonalnie – to mała chimera, która w moment potrafi przejść z płaczu w śmiech i odwrotnie. Jest też dość nieprzewidywalny. Trudno za nim nadążyć. Dziecko 4-letnie jest aktywne, żywiołowe, radosne, otwarte na poznawanie otoczenia i niezwykle samodzielne. Nie podcinajmy mu skrzydeł, wyręczając go. Dziecko w tym wieku ma też silną potrzebę niezależności. Należy motywować do podejmowania swoich małych decyzji. Oprócz tego, że czterolatki bywają drażliwe, są też uparte. Buntują się, a i prowokują – sprawdzają granice. Lubią mieć swoje zdanie i chcą, by inni się temu podporządkowali. Fantastyczne i pożądane przez dziecko jest wszystko, co zabronione. Fascynują się wulgaryzmami i brzydkimi słowami. Czterolatek uwielbia także demonstracje, przechwałki, kłamstwa, ucieczki, stawianie się – a wszystko po to, by wzbudzić sobą zainteresowanie innych.

5-ciolatek jest dzieckiem, które chce być grzeczne, lubi przebywać w otoczeniu domowym, być z mamą, podziwia tatę i chętnie się go słucha,  lubi wykonywać polecenia. Jest to okres kiedy dziecko przeżywa mniej lęków niż w popradzkim i następnym okresie. Są to zazwyczaj konkretne obawy przed „potłuczeniem się” – urazem fizycznym. Zaczyna rozumieć nieuchronność śmierci i dlatego pojawiają się obawy o śmierć mamy. Bardzo lubi pogawędki przed snem i jest to świetny moment do wykorzystania na ważne rozmowy, również o tym co może zrobić by być grzeczniejszym następnego dnia.

W 3- 5 roku życia wzrastają umiejętności symulowania emocji w zabawie – bardziej zdolne do minimalizowania i maksymalizowania doświadczanych uczuć. Jeśli emocje dziecka, nie są zauważane i nazywane – może dochodzić właśnie do ich eskalacji – jeśli nie widzą moich potrzeb i pragnień – to muszę je wyrazić tak by były zauważane.

Tak wygląda ogólna charakterystyka dzieci, ale jakie emocje przeżywają i co zmienia się w okresie przedszkolnym.

Nawet trzylatki potrafią dość trafnie określać rodzaj emocji i ich przyczyny. Ale 3 – latki skupiają się na zewnętrznych przyczynach emocji i mogą powiedzieć „ona się złości bo jej zabrał zabawkę”, starsze dzieci pod koniec okresu przedszkolnego na ich wewnętrznych przyczynach np. „złości się, bo myślała, że to jej kolej”. Z reguły tez przyczyny wewnętrzne dotyczą emocji intensywnych i tych, które są ujemne, nieprzyjemne.

To, że przeżycia są ważne widać też w zabawach dziecięcych  w okresie 3- 5 roku życia wzrastają umiejętności symulowania emocji w zabawie, w zabawie bowiem dzieci utrwalają różne zdobyte umiejętności społeczne.

Pięciolatki przeżywają dumę, wstyd, zakłopotanie, leki, miłość, złość, nienawiść, zazdrość, tęsknotę – cała gamę skomplikowanych uczuć., potrafią też rozpoznawać te uczucia u innych. Badania pokazują, że jest to dość wczesna umiejętność, ale jeśli 3-latki rozpoznają tak ja dorośli w 67 – 69 %, to 5-ciolatki w 83% .

Po 5 roku życia potrafią regulować emocje innych np. złagodzić gniew innego dziecka.

Jakich strategii radzenia sobie z emocjami uczymy dzieci jakie one same nabywają w toku socjalizacji.

Przede wszystkie to minimalizacja:  kiedy intensywność okazywania emocji jest zredukowana w porównaniu z prawdziwymi odczuciami. Tak postępujemy w wypadku złości /nikt nie rzuca się z pięściami na szefa za błędne decyzje/, smutku, czy bólu – ograniczamy siłę naszej ekspresji.

Maksymalizacji – do tej strategii sięgamy głownie, by uzyskać korzyści społeczne – już dwulatek płakać głośno , gdy się uderzy nawet jeśli niespecjalni go boli maksymalizuje swoje ucząca pokazuje jak dobrze tę regułę opanował. W życiu zazwyczaj maksymalizacja dotyczy takich uczuć jak zadowolenie, radość – pokazanie, że się bardzo cieszymy, gdy tymczasem nasz radość jest ot taka sobie.

Czasem stosujemy maskowanie  – zachowujemy spokojna twarz mimo emocji, czasem, substytucję, gdy jedna emocję zastępujemy inna. Badania Harrisa pokazały, że przedszkolaki rzadko były świadome tego, że ich uczucia odczuwane i okazywane są różne. Były zdolne do akceptowanych społecznie zachowań, bez rozumienia tego co robią. Kompetencje emocjonalne dzieci ściśle wiążą się z kompetencjami emocjonalnymi, a umiejętność radzenia sobie z własnymi i cudzymi emocjami stanowi sedno kontaktów społecznych

Jak pomóc radzić sobie z uczuciami:

Przede wszystkim nie traktować ich jako tematu tabu, rozmawiać o nich, śmiało nazywać swoje i dziecka odczucia. Pokazywać dziecku,  co może zrobić jak się tak czuje – swoim zachowaniem, a także udzielając instrukcji czy wskazówek – „Widzę że bardzo Cie boli, ale postaraj się płakać cichutko, bo będziemy przeszkadzali, przytul się do mnie.”

Bibliografia

H.R. Schaffer Psychologia Dziecka PWN 2007

  1. Matczak Zarys psychologii rozwoju Wyd. Akademickie Żak 2003

Isabelle Filliozat W sercu emocji dziecka wyd. Esprit 2009

F.I. ILLg, L.B. Ames, S.M. Baker Rozwój psychiczny dziecka 0-10 lat GWP

Nuda   

Nuda –  dzieci często mówią –  „Mamo nudzę się”. Każdy organizm potrzebuje pewnej ilości bodźców, które będą go pobudzały, wzbudzały jego emocje. Ich brak powoduje, że  popadamy w stan nudy – poczucie pewnej pustki i braku, zazwyczaj odbierane jako  dyskomfort. W teorii emocji mówi się, że nuda jest uczuciem poznawczym, takim jak zdziwienie czy zaciekawienie.

Obserwacja zachowania małych dzieci pokazuje ich ogromną ciekawość świata – są twórcze i aktywne. Wkładają i wyjmują, postukują, otwierają i zamykają. Zachowują się jak  „zaprogramowane”  na poznawanie, ciekawość i brak nudy, często przy tym sprawiając niemały kłopot rodzicom.

Dlaczego więc przedszkolaki się nudzą? –  Powodów może być klika.

W dzisiejszych czasach nastawieni jesteśmy na aktywność, ciągle coś trzeba robić. Brak aktywności jest oceniany negatywnie, trzeba już nie tylko pracować, ale realizować siebie, chodzić na siłownię, obowiązkowo jeździć na nartach, czytać książki, znać się na muzyce, korzystać z komunikatorów.  Coraz rzadziej mamy do czynienia siedzeniem i nic nie robieniem, ze spokojnym spędzaniem czasu, a więc stanem pewnej kontemplacji, odpoczynku. Gdy się spieszymy, ilość bodźców wokół nas rośnie. Dzieci też ulegają tej swoistej modzie – trudno jest im wytrzymać stan, gdy nic nie robią.

Kiedy człowiek odczuwa nudę – jest to sygnał: zrób coś, poszukaj czegoś, co cię pobudzi. Człowiek sam potrafi zrobić coś, by nuda zniknęła. Tak więc  z jednej strony umiejętność „nic nie robienia i ponudzenia się”, z drugiej „znalezienia sobie czegoś, co by mnie zainteresowało” są najważniejszymi umiejętnościami w radzeniu sobie z nudą.

Dlaczego niektóre dzieci się nudzą częściej?

Ciekawskie maluchy – bywają bardzo silnie hamowane w swojej aktywności – nie ruszaj, nie dotykaj, nie brudź się – powoduje, że ich naturalna aktywność jest blokowana,  ciekawość i twórczość zostaje w ten sposób zahamowana, a za tym idzie uczucie nudy.

Aby więc aby dzieci nie nudziły się, warto  dostrzec i wzmacniać ich ciekawość i pomysłowość –  zorganizować dom tak, by był dla nich bezpieczny, ale umożliwiał im działanie,  pozwalać na nietypowe wykorzystanie przedmiotów /domek z koca pod stołem/, na radosną zabawę kasztanami, pudełkami, farbami, kredkami, chwalić i nagradzać za aktywność i pomysłowość.

Dzieci, które mają dostarczaną bardzo dużą liczbę bodźców, codziennie uczestniczą w zorganizowanych formach zajęć, chodzą po sklepach, podróżują, znajdują się w takiej sytuacji,  że to inni dostarczają im pomysłów, rozrywek, dużej liczby bodźców.  To świat jest odpowiedzialny za ich aktywność, a nie one same.  Postawione w sytuacji niezorganizowanego czasu – odczuwają brak, ale nie mają umiejętności  zagospodarowania sobie wolnego czasu.  To co potrafią powiedzieć, to  – nudzę się – po to, by ktoś tę nudę im usunął i zagospodarował.

Jeśli w takiej sytuacji dorośli, nie mając czasu, włączają telewizor czy komputer, by dziecko się nie nudziło /lub by nie marudziło/, a więc włączają maszynę, w której liczba bodźców jest nieograniczona, gdzie ciągle zmieniają się obrazy i dźwięk – powodują jednocześnie,  że do zlikwidowania nudy nie jest potrzebna własna aktywność dziecka.  Pozostawione bez opieki maszyny – dzieci odczuwają jeszcze silniejszą nudę – nie mają pomysłów,  co zrobić z czasem. Nie są też w stanie dostarczyć sobie takiej samej ilości zmian, które działy się na ekranie.

Aby więc aby dzieci nie nudziły się, warto zadbać o pozostawianie  im czasu na swobodną zabawę, dbać o to, by miały na to czas,  by  obok zajęć, w których będą uczestniczyły, mogły po prostu pobawić się zgodnie ze swoim pomysłem.

Mamo nudzę się – to ponudzimy się razem – ludzie którzy się kochają mogą przecież siedzieć przy sobie i nic nie robić, a i tak czują się wspaniale,  takie posiedzenie koło siebie wywołuje  zawsze rozmowę, zbliża nas – aby więc dzieci się nie nudziły warto posiedzieć i ponudzić się razem.

I jeszcze jedno

Słowami „Mamo to nudne” – dzieci często sygnalizują nieumiejętność radzenia sobie z trudnymi zadaniami – gdy napotykają takie, któremu nie są w stanie podołać, lub które wymaga od nich dużego wysiłku – spostrzegają je jako nieatrakcyjne. Ta odczuwana wtedy nuda pozwala im obronić poczucie własnej wartości – to nie ja sobie nie radzę – to zadanie jest nudne. Antidotum na taką nudę jest jedynie duma i zadowolenie  – o tych ważnych uczuciach napiszemy później.

Smutek

Smutek – nikt nie lubi być przygnębiony, a jeszcze bardziej nie lubimy smutku u innych, u naszych bliskich. Trudno jest nam towarzyszyć osobie, która smutek przeżywa. Trudno jest towarzyszyć smutnemu dziecku.  Na ogół nie lubimy być smutni, bo jest nam wtedy źle.  Świat wydaje się szary i nieciekawy, nasze ciało jest jakby bezwładne, ciężkie , do oczu cisną się łzy. Łzy, których często nie chcą widzieć inni, bo przecież zazwyczaj nas wtedy uspakajają.  To  uspakajanie łez, mówienie „nie płacz”, „wszystko będzie dobrze”, „nie ma czego płakać, nic się nie stało” – to tak naprawdę  wyraz ze strony innych ludzi tego, jaką trudność sprawia  nam towarzyszenie osobie smutnej, a jeszcze bardziej osobie płaczącej.  Mówiąc takie słowa często bardziej pomagamy sobie niż dziecku.

Smutek jest bólem – bólem straty. Możemy utracić kogoś bliskiego, więź, miłość, przyjaźń,  zaufanie, czy też  rzecz którą lubiliśmy. Smutek jest też efektem utraty nadziei – nadziei, że coś będziemy mogli osiągnąć, coś co jest dla nas bardzo ważne, na czym nam zależy, co dałoby nam przyjemność. Smutek związany jest zazwyczaj z bezradnością – gdy już nic nie możemy zrobić stajemy się smutni. /Gdy widzimy możliwość działania zazwyczaj ogarnia nas złość/. Bierność jaka nas dotyka pozwala nam nie marnować naszej energii na  próbę odwrócenia czegoś, czego odwrócić się już nie da. Później ta energia będzie nam potrzebna do ustanowienia nowych celów, zawarcia nowych przyjaźni i reorganizacji życia.

Próby mierzenia wielkości smutku miarą straty są niemożliwe, bo każdy ma swoje indywidualne wartości i potrzeby. Dla każdego coś innego liczy się najbardziej. Co innego jest ważne dla dorosłego, a co innego dla dziecka. Dlatego dorosłym czasem trudno jest zrozumieć dziecięce smutki.

Smutek pomaga nam /a więc i dzieciom/ pożegnać się z tym, co straciliśmy.  Wypłakać żal, pogodzić się z tym, co się stało.  W momencie, gdy to pogodzenie się następuje, świat zaczyna zmieniać barwy i pojawiają się inne emocje, a życie wraca do równowagi.

Czasem smutek towarzyszy naszemu poczuciu winy, pojawia się równolegle wtedy, gdy przeżywamy wstyd. Takie przeżycia też są związane ze stratą. Tracimy dobre mniemanie o sobie, przychylność innych,  ich zaufanie.

Czasem nie tracimy kogoś, ale z jakiegoś powodu jesteśmy od niego oddaleni – dzieci zostają w przedszkolu i są oddalone od rodziców, nie mogą się widzieć z dziadkami, którzy mieszkają daleko, zostawiły u cioci swoją ulubiona lalkę i mogą ją odebrać dopiero  za tydzień – wtedy pojawia się uczucie podobne do smutku, czyli tęsknota /choć tęsknić możemy również za czymś, co już było, a o czym wiemy, że więcej się nie powtórzy/.

Popatrzmy więc na smutek i na tęsknotę  jakby były  miarą innych uczuć – miłości, przywiązania,  a także, jakby były miarą  takich cech jak: dążenie do celu, ambicje i plany. Gdybyśmy byli ich pozbawieni, dopiero wtedy nie przeżywalibyśmy smutku – czy tego byśmy chcieli?

Co można zrobić by pomóc dzieciom w ich smutkach? – na pewno uznać ich ważność i znaczenie. Pokazać, że smutek jest czymś normalnym, że można cierpieć po stracie chomika i gdy się stłukło ulubiony wazon mamy. I gdy babcia ma do nas o coś żal. Można też dać dzieciom w takiej sytuacji poczucie bliskości – posiedzieć z nimi, przytulić je  i dać się po prostu wypłakać. Wypłakanie się przynosi smutkowi największą ulgę – zauważyliście prędzej da się złościć w nieskończoność niż smucić /płakać/. W którymś momencie zaczyna brakować łez, a wtedy smutek zaczyna znikać. Niewypłakany smutek lubi natomiast pozostać i  gdzieś się schować. Jeśli dziecko nie chce  bliskości /w smutku często chcemy zostać sami/, zamiast pocieszać, przekonywać i namawiać, warto być bardzo bliziutko dziecka, dać mu odczuć, że jest się cały czas, pobyć z nim w jego milczeniu.

Smutek jest zahamowaniem – a więc brakiem ruchu – trudno jest odczuwać smutek, gdy ktoś się rusza – a więc ruch  pomaga również pokonać smutek. Ponieważ jednak w smutku jesteśmy nieco bezwładni, ciężcy i bezsilni, nie ma co zachęcać smutnej osoby do dynamicznych ruchów, czy sport. Ttakie są dobre do wyładowania złości. Najlepszym ruchem na smutek jest spacer, wolny krok i świeże powietrze, wolny, rytmiczny taniec. Kiedy wprawimy nasze i dziecka ciało w ruch, smutek trochę się zmniejszy, a spacer zawsze daje okazję do ciekawych przeżyć, zmieni więc nasz nastrój. Warto, by dziecko posłuchało swojego ciała i wyraziło smutek, tak jak chce i tego potrzebuje – pokołysało się z mamą na kolanach, „zawyło jak pies”, czy narysowało taki smutny rysunek.

Pomóc przeżywać smutek, to nie znaczy nadmiernie się w niego zagłębiać, rozpamiętywać całymi dniami, biadolić i mówić, cóż to nam okropnego się przytrafiło, czy mieć pretensje do kogoś, że powinien być jeszcze smutny, a nie jest. Pomóc przeżywać smutek to pozwolić mu być i minąć. Każde uczucie ma swój rytm, smutek też i  na pewno przeminie. Może też przeplątać się z radością i dumą, ze złością i wolą walki.  Ale o tym wie tylko mądrość pełnej dorosłości i starości, mądrość, której nie da się nauczyć ze słów pocieszania płynącego ze strony innych. Mądrość do której po prostu trzeba dorosnąć.

U ludu Ifaluków na jednej z wysp Pacyfiku nie istnieje słowo określające smutek, ale istnieje słowo „fago” oznaczające emocję odczuwaną w obliczu cierpienia drugiej osoby. Ifalukowie są dumni  z tego, że mogą odczuwać „ fago”, a ci który przeżywają tę emocję najsilniej zyskują największy szacunek. Pozwólmy sobie na przeżywanie „fago” w stosunku do naszych dzieci,  a dopiero wtedy ulżymy ich cierpieniu.

O smutku dla dzieci

Wojciech Kołyszko

Zaklęte miasto smutku GWP 2004

 

Złość

To bardzo ważne, ale jedno z najtrudniejszych uczuć, które  wszyscy przeżywamy. Nieumiejętność  jej wyrażania może sprawić, że poczynimy wielkie szkody i  może narazić nas na kłopoty. Jeśli  ją tłumimy i nie przeżywamy – może się zdarzyć, że nadmiernie się podporządkujemy innym. Stracimy naszą tożsamość.

Zanim nauczymy dzieci wyrażać złość warto zastanowić się, co ja robię
z własną złością, jak zachowuję się pod jej wpływem, warto też zastanowić się jaki sposób wyrażania złości jest dla mnie do zaakceptowania. To jak ja wyrażam złość, będzie bowiem stanowiło model dla dziecka, które podświadomie będzie odzwierciedlało sposób jej wyrażania. To, jaki jest dla mnie akceptowalny sposób wyrażania złości – pozwoli mi nauczyć dziecko jej wyrażania, a nie tłumienia.

Nie wolno się złościć, gniewać?! – to jak sobie radzić z niesprawiedliwością, utrudnieniami, przeszkodami?!

Złość jest nam niezwykle potrzebna, bo jej pojawienie się daje nam siłę. Pomaga pokonać przeszkodę  i obronić się przed zagrożeniem. Moja złość
i dziecka złość jest sygnałem dla innych, że zostały naruszone nasze ważne potrzeby. Dzięki niej możemy  obronić swoją godność i honor, swoich najbliższych, swoje prawa, swoją tożsamość.

Złość przygotowuje nas do dużego wysiłku – ale ta mobilizacja siły, powoduje skoncentrowanie uwagi wyłącznie  na przeszkodzie. Przez to  złość staje się niebezpieczna  – wielka siła ma bowiem moc niszczenia.
Z powodu złości możemy zniszczyć nie tylko przeszkodę, ale wszystko co jest wokół niej, świat i innych.

Złość jest też niebezpieczna, bo jest zaraźliwa. Gdy mamy kontakt
z osobą, która się złości – to sami się taką złością zarażamy.

Złość jest niebezpieczna , bo złość napędza się sama. Ilość energii, w którą złość nas zaopatruje, daje też nam poczucie mocy, a ono  jest przyjemne. Nie widząc tego, do czego złość nas prowadzi /bo tak, jak mówiliśmy, złość zawęża naszą zdolność spostrzegania i powoduje, że widzimy tylko przeszkodę/ – chcemy się złościć i złościmy się coraz bardziej, odczuwając swojego rodzaju przyjemność. Można uzależnić się od złości.

To, ile pojawia się w nas złości bardzo zależy od naszych potrzeb, przeszkody, która stanęła nam na drodze, ale też od naszego i dziecka sposobu myślenia. Gdy kolega zabiera dziecku zabawkę może ono pomyśleć: „zepsuje mi ją”, „kradnie mi ją”, „pewnie mi nie odda”. Może też pomyśleć: „pewnie mu się podoba”., chce tylko zobaczyć”, pobawi się i mi odda”. Pierwsze myśli rozpalają złość, te podane jako drugie wyciszają ją. Niepowodzenie w układaniu puzzli wywoła większa złość, dziecko uważa,  że musi umieć ułożyć puzzle – niż wtedy, gdy będzie uważało, że czasem trzeba długo próbować zanim coś nam się uda. To, jak nasze dzieci patrzą na świat zależy od tego, jakiego patrzenia na świat je uczymy. Czy uważamy, że różne rzeczy zdarzają się i można sobie z nimi poradzić? Czy uważamy wszystkich i wszystko za naszych potencjalnych wrogów i dlatego koncentrujemy się na tym, jak się przed nimi zabezpieczyć? Czy spostrzegamy nasze dziecko jako istotę, która wielu rzeczy potrzebuje, czy osobę, której celem jest nas zezłościć? Gdy ogarnia nas złość i gdy złość ogarnia nasze dzieci zawsze warto sobie zadać pytanie /i dzieciom też/, czy na pewno mam podwód by się złościć?

Radzenie sobie z dziecięcą złością bywa trudne, bo sami tą złością możemy się zarazić i zamiast reagować spokojnie – sami reagujemy złością w ten sposób złość wzmacniając. W takiej sytuacji dobrze jest pamiętać o tym, że złość informuje nas o potrzebach drugiej osoby. Czasem zauważenie tej potrzeby jest wystarczające do tego, by złość dziecka się zmniejszyła.

„Kup mi te zabawkę” – zauważenie – „Podoba ci się ten samochodzik, bardzo chciałabyś go mieć.” –  będzie pokazaniem, że rozumiemy dziecko. Nie możemy kupować wszystkiego. Jest zbyt wiele rzeczy do kupienia:  nie mamy na to pieniędzy, nie mielibyśmy, gdzie tego trzymać, nie damy rady bawić się tyloma przedmiotami,  ale zrozumienie potrzeby dziecka łatwiej pozwoli mu  pogodzić się z odmową z naszej strony lub pomoże wspólnie zaplanować drogę do tego, co zrobić, by móc kupić to, co nam się spodobało.  Gdy dziecko złości się  i nie chce wrócić z podwórka – pamiętajmy o tym, że po prostu świetnie się bawi i okażmy mu, że to rozumiemy. Gdy z zaskoczenia proponujemy dziecku, że po przedszkolu idziemy do cioci,  a ono nie chce i wpada w złość,  świadczy to o tym, że nie uwzględniliśmy jego potrzeb – zapomnieliśmy, że maluchy też miewają swoje plany.

Często złoszczą się właśnie te dzieci, których potrzeby nie zostają zauważone, czy zrozumiane. Silna złość ma po prostu pokazać, czego chcą. Jeśli jesteśmy czujni i uważni, dostrzeżemy potrzeby dzieci wcześniej, nie będą musiały okazywać ich w sposób gwałtowny.

Szukanie rozwiązań jest jedną z metod pokonywania przeszkód, a więc radzenia sobie ze złością. Rozwiązywać problemy możemy tylko wtedy, gdy już trochę ochłoniemy. Pokazujmy więc dzieciom, co robić, gdy złości jest tak wiele, że aż w nas kipi: oddychajmy, powiedzmy głośno jak się czujemy, oddalmy się na chwilę, by nikomu nie szkodzić i zróbmy coś bezpiecznego, co nas wyładuje / tupnijmy, pomachajmy rękami i powiedzmy po nosem co nas złości, krzyknijmy/, a potem wróćmy do rozwiązywania problemu. Mówmy sobie i dziecku o tym, że jeśli zużyjemy całą energię na złoszczenie się – nie starczy nam jej na rozwiązanie problemu.

Reagowania silną, nieadekwatną złością  można się nauczyć. Jeśli powtarza się sytuacja: mówię spokojnie, to słyszę „nie” – złoszczę się, wrzeszczę i krzyczę,  to dostaję to czego chcę,  uczę się , że złość jest jedynym sposobem osiągania celu: otrzymania zabawki, zawiązania buta, zmiany planu dnia.   Warto więc nie ulegać dla świętego spokoju takim atakom,  a gdy atak furii minie wrócić  do rozwiązywania problemów.

Gniew

Złość, gniew to bliskie  sobie uczucia. Czasem mówi się, że gniew służy obronie wartości, a złość jest wyrazem naszego rozczarowania.   Na pewno gniew kierujemy do osób, a nie do rzeczy.  Gniew potrafi trwać długo i prowadzi do zerwania kontaktów. Gdy dzieci gniewają się jedno na drugie, nie bawią się ze sobą. Żeby się nie gniewać na drugą osobę, muszę mieć gotowość jej zrozumienia – uczenie empatii i rozumienia innych pomaga opanować gniew.

Osoba zagniewana potrzebuje przeproszenia, często też wyrównania szkody, której doznała.  Przeprosić kogoś  – nie jest łatwo – a to dlatego, że przeproszenie to jednocześnie przyznanie się do winy.  Dodatkowo – gdy gniewamy się, nasza twarz mówi o tym, nawet, gdy się uspokoimy – czy łatwo jest do nas wtedy podejść? Pamiętacie – zagniewane dzieci same robią czasem straszne miny, by dać nam do zrozumienia , jak się czują.  Jeśli chcemy by dzieci nas przepraszały, warto o tym pamiętać  i dać im sygnał, powiedzieć, że jesteśmy już gotowi przyjąć przeproszenie i przebaczyć im.  Możemy też powiedzieć dzieciom, co mogą zrobić, byśmy już nie czuli gniewu. Bądźmy też gotowi przebaczać,  warto pamiętać cytat : niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!” Ef4:26   –  i dbać o to by wszystkie spory rozwiązać do końca dnia.

Warto uczyć dzieci, że silni ludzie potrafią panować nad złością, słabi wyładowują ją w najprostszy sposób.

Szukajmy z dziećmi pozytywnego rozwiązania problemu: „Poradzimy sobie, znajdziemy sposób, na pewno uda się zrobić coś, co zmieni sytuację.”

Poszukajmy innej drogi dojścia do celu: „Co zrobiłby ktoś inny na Twoim miejscu?, Czego jeszcze nie robiliśmy?, Co jeszcze można zrobić?”

Pomniejszmy wielkość przeszkody w naszych myślach – „Te głupoty, które kolega wygaduje nie dotyczą przecież mnie, wymyślił to sobie.”,” Ta zabawka jest fajna, ale ciekawiej jest budować z klocków.”, ”Przecież i tak widać co narysowałem.”

Uczmy szukania rady u innych  i  rozmawiania o tym, co się zdarzyło.

Wstyd

Słowa określającego to uczucie używamy w wielu różnorodnych sytuacjach. Czy zawsze jest to wstyd?  Jakie inne uczucia korzystają z nazwania ich wstydem? Czy jest nam i dzieciom na pewno potrzebny – czy powinniśmy z nim walczyć i jak nad nim zapanować?

Mówimy do dziecka „Nie wstydź się”, gdy  spuszcza oczy, nie wita się z sąsiadką. Mówimy tak, gdy nie odpowiada na zadane przez ciocię pytania lub gdy nie wie, jak zaprosić kolegę do zabawy, czy gdy obawia się powiedzieć na przedstawieniu swoją rolę.    Są to więc sytuacje, gdy nic złego się nie stało,  ale dziecko przeżywa jakąś obawę i lęk w kontakcie z drugą osobą, przed tym, co inni powiedzą, jak inni je ocenią, czy ta ocena będzie dobra.   Zamiast mówić „Nie wstydź się”, moglibyśmy równie dobrze powiedzieć „Nie bój się – nic złego się nie stanie”.

„Nie ma się czego wstydzić” te słowa od rodziców usłyszą dzieci w również takich sytuacjach,  gdy popełnią gafę  /np. przewrócą się, gdy idą dać prezent cioci i wszyscy to widzą/,  zrobią coś, co wyróżni je  z grupy zostanie  zauważone  /np. nie założą przebrania na bal przebierańców/. Nasze i dzieci niewłaściwe zachowania w takich sytuacjach wynikają ze zbiegu okoliczności. Są niedostosowaniem do pewnych norm i zasad obowiązujących w grupie. Są połączone z uczuciem przestraszenia, zaskoczenia i upokorzenia.  Tak naprawdę po prostu jesteśmy zakłopotani tym, co zrobiliśmy, co się nam przytrafiło.  Reakcja dorosłych na zakłopotanie dzieci – „nie ma się czego wstydzić” – ma na celu nie tylko zmniejszenie ich dyskomfortu. Pokazuje też dzieciom, że to co zrobiły nie stanowi przekroczenia ważnych norm społecznych, a tylko zwyczajowych sposobów postępowania. Im dzieci są starsze, tym więcej sytuacji może wywoływać ich zakłopotanie, bo lepiej znają normy zachowania.

„Powinieneś się wstydzić”  – to słowa dorosłych, które pojawiają się czasem w odpowiedzi na niegrzeczne zachowania dzieci. Wstydzić się to znaczy być przygnębionym i żałować tego, co się zrobiło, a więc mieć samoświadomość złego postępowania. Wstyd mówi nam, że zrobiliśmy coś  złego, a jego przeżywanie ma stanowić dla nas ludzi /a więc i dla dzieci/ wskazówkę do naprawy sytuacji.  Poczucie winy i związany z nim wstyd często wywołują również tendencję do zamykania się i unikania towarzystwa innych /nie chcemy, by inni dowiedzieli się o naszych wykroczenia, źle nas oceniali i odrzucali/. Z tego powodu i dzieciom i dorosłym niełatwo jest przyznawać się do winy przepraszać i naprawiać szkodę. Tak naprawdę przyznanie się do tego, że zrobiło się coś złego wymaga odwagi i niemal bohaterstwa. Dlatego dzieci tak bardzo potrzebują w takiej sytuacji pomocy dorosłych.

Rozwój niepewności w kontaktach społecznych, zakłopotania i wstydu jest związany zarówno z cechami temperamentalnymi, wpływami wychowawczymi rodziców,  jak i  prawidłowościami rozwoju. U części dzieci   lęk przed kontaktami społecznymi ma podłoże genetyczne i ujawnia się zazwyczaj już w pierwszym roku życia.  Choć dwu i trzylatki wydają się być już zawstydzone i zakłopotane w niektórych sytuacjach,  to dopiero w piątym roku życia stwierdza się znacznie częstsze występowanie reakcji zakłopotania niż w latach wcześniejszych. Może też wtedy dojść do nasilenia nieśmiałości i lęku społecznego.  Zmiany te wynikają z rozwoju poznawczego dziecka – samoświadomości własnych stanów, zachowań i emocji, ale także stanów innych osób, umiejętności przyjęcia perspektywy widzenia innej osoby oraz przyswojenia podstawowych zasad moralnych i zwyczajowych norm postępowania. Dziecko wie, że inni o nim myślą i je oceniają. Zaczyna mieć możliwość przewidywania tego, co inni mogą o nim pomyśleć, w wyniku czego odczuwają zakłopotanie i wstyd. Uczucia te mówią nam, że możemy zostać ocenieni i niezaakceptowani. Zakłopotanie  może pomóc dziecku /oczywiście pomaga też dorosłym/ dostosować swoje zachowanie do oczekiwań innych i utartych zwyczajów, a wstyd przestrzegać zasad moralnych.   Połączony wpływ samoświadomości,  uspołecznienia i rozwoju intelektualnego powoduje, że podatność na zakłopotanie jest największa w okresie dorastania i jest to jedna z przyczyn, dla której tak łatwo młodzi ludzie ulegają wpływowi grupy.

Tak więc, tak jak przeżywanie każdego uczucia, przeżywanie wstydu jest ważne. Daje nam ono cenne wskazówki o tym, co się stało i co mamy robić, pozwala nam zgodnie współżyć z innymi. Brak wstydu i zakłopotania może prowadzić do niewłaściwych zachowań, jednak jego nadmiar może stanowić źródło cierpienia i  prowadzić do zahamowania aktywności, wycofywania się z życia i ogranicza człowieka.

Jak pomóc dzieciom przeżywać wstyd? Jak postępować by nie reagowały wstydem nadmiernie?

Unikanie perfekcjonistycznych wymagań zmniejszy obawę dziecka przed tym, czy da radę zrobić coś dobrze.

Unikanie  nieustanego zwracania uwagi na to, co powiedzą  inni, ciocia, babcia, Pani w przedszkolu czy to, co mam, co  zrobiłem będzie to się podobało innym /nie chodzi przy tym o to, żeby w ogóle nie zwracać uwagi na sądy innych, ale o to,  by nie robić tego nieustannie i przy każdej nawet błahej sprawie/ – zmniejszy koncentrację na opiniach innych.

Cieszenie się kontaktem z dzieckiem, wspólne radosne przebywanie i zabawa, zamiast nieustannego oceniania  i porównywania zmniejszą lęk przed oceną.

Będzie on też mniejszy, gdy nad karami czy ironicznymi uwagami będą przeważały słowa akceptacji i pochwały,  a pochwała będzie nie całościowym opisem dziecka np. „jesteś wspaniały”, a opisem tego, co dziecko zrobiło dobrze. „Posprzątałeś cały pokój – to się nazywa praca”, „Twój rysunek jest taki kolorowy – miło się na niego patrzy”.

Bagatelizowanie drobnych uchybień dzieci pozwoli im przeżywać je z mniejszym napięciem.

Gotowość do przyjęcia przeprosin /choćby to były kolejne przeprosiny/, połączona ze wskazaniem, co dziecko może zrobić, by wyrównać stratę, ułatwi mu poradzenie sobie ze wstydem i poczuciem winy.

W końcu warto pamiętać,  że więcej niepokoju w życie dziecka może wnieść niepokój jego rodziców dotyczący przeżywanych przez dziecko uczuć niż te uczucia. Jeśli nieustannie zamartwiamy się, że jest wstydliwe / nadmiernie lękliwe w sytuacjach społecznych i zakłopotane/, to każda taka sytuacja napełnia dziecko jeszcze większą obawą, że nas zawiedzie, że nie spełni naszych rodzicielskich oczekiwań. W efekcie tego dziecko zamiast czuć się swobodniej może czuć się coraz bardziej napięte.

Pokazanie dziecku , że choć czegoś się obawiało,  to się jednak nic złego się nie stało, że choć popełniło gafę, to inni nie przestali go lubić, że choć zachowało się źle to jesteśmy skłonni mu  wybaczyć i dalej je kochamy – pozwoli  mu  znieść te trudne uczucia, skorzystać ze wskazówek jakie dają   i dalej cieszyć się życiem.

O nieśmiałości i wstydzie dla dzieci

Barbara Cain – Chyba jestem nieśmiały

Wojciech Kołyszko Jovanka Tomaszewska i Wojciech Kołyszko – „Garść radości, szczypta złości mnóstwo zabawnych ćwiczeń z uczuciami”.

Pamiętajmy dzieci potrzebują  mądrych wskazówek, co mają robić ze swoją złością i naszej własnej umiejętności radzenia sobie z tymi trudnymi uczuciami.

 Polecana literatura

Ron Potter Efron – „Życie ze złością”,

Elżbieta Zubrzycka – „Po co się złościć”.

Jovanka Tomaszewska i Wojciech Kołyszko – „Garść radości, szczypta złości mnóstwo zabawnych ćwiczeń z uczuciami”.

Wojciech Kołyszko – „Smok Lubomil i tajemnice złości”

Radość

Radość to emocja, która pojawia się już przed  trzecim miesiącem życia. Dzieci zaczynają się uśmiechać i wydają się okazywać radość, gdy spotykają się ze znanymi zdarzeniami takimi jak twarz człowieka /mamy lub innej osoby/. Radość jest wywołana przez opiekuńcze czynności matki  i umacnia związek matki i dziecka.  Poczucie radości wynika więc z przywiązania matki do dziecka z okazywanej mu miłości. Również w latach późniejszych doświadczenie miłości sprzyja odczuwaniu radości. Radość pojawia się też, gdy mamy kontakt z pięknem, z życzliwością innych. Radość mogą wywołać nawet błahe powody,  a  może pojawić się wyraźnego bez powodu – cieszę się, że jestem, że idę.

Jaką funkcję pełni radość w naszym życiu?  Powoduje, że jesteśmy otwarci na doświadczenia. A więc radosne dziecko lepiej się uczy i rozwija. Radość ma właściwości regenerujące i może służyć jako antidotum na stres. Radość informuje nas o tym, co dla nas jest dobre, co jest nam potrzebne do szczęścia. Może pojawić się, gdy osiągniemy jakiś cel /duma/, gdy spotka nas coś miłego i niespodzianego, gdy spełnia się nasze marzenie, gdy ktoś nas kocha.

Radość pobudza nas do aktywności, dlatego radosne dzieci skaczą, wariują i czasem w tym wybuchu tracą granicę. Warto być na to przygotowanym i zapewnić takie miejsce w domu, gdzie można cieszyć się bezpiecznie, a gdy nadal z radości dziecko zbyt szaleje warto znów, tak jak przy strachu, odwołać się do spokojnego oddychania, albo dać mu dużo czasu, by poopowiadało o swojej radości, zachęcić by ją narysowało, wytańczyło lub wyśpiewało.

Radość jest uczuciem, którym można się „ zarazić”  – jeśli mama i tata ciszą się bo jest piękny dzień, bo poszli na wycieczkę, bo mogą posiedzieć razem przy stole w wolny dzień – dzieci odczuwają tę radość i ją podzielają.

 Aktywność pobudza nas do radości i to nie tylko dlatego, że daje nam okazję do większej liczby doświadczeń, szansę zrobienia czegoś i przeżycia dumy, ale również dlatego, że ruch powoduje wydzielanie się neuroprzekaźników pomagających osiągnąć stan radości. Dziecko spędzające czas przed telewizorem rzadko będzie radosne. Radosne będzie to, które będzie szło na spacer ze swoją mamą, biegało, huśtało się jeździło na rowerze i bawiło z innymi dziećmi, które będzie tworzyło: budowało, lepiło, rysowało, wymyślało, eksperymentowało, czyli to które będzie się bawiło.

Radość często miesza się z innymi emocjami, szczególnie smutkiem. Kiedy przeżywamy smutek po stracie kogoś bliskiego  wspomnienia o nim mogą nam sprawić radość – cieszyliśmy się, że mogliśmy przeżywać wspólne chwile.

Czasem z powodu tego, że radość jest tak przyjemna nie chcemy dopuszczać do siebie innych nieprzyjemnych uczuć – a przecież złość, wstyd, poczucie winy czy strach mówią nam o ważnych dla nas sprawach. Jeśli nałożymy na siebie maskę radości,  nie dowiemy się o nich nigdy. Nie zmienimy swojego zachowania i gorzej będziemy rozumieli to,  co się wokół nas dzieje. Dlatego nie można oczekiwać, by dzieci były wciąż radosne i szczęśliwe, ale jeśli widzimy, że w dziecku brakuje radości warto zadbać o to, by się ona pojawiała – pojawiła naturalnie, tak jak pojawia się u innych.

Pamiętajmy też, że ten, kto cieszy się ze słońca, kwiatka, biedronki, buziaka mamusi, wspólnej gry, przeczytanej książki – będzie miał codziennie mnóstwo powodów do radości. Ten kto cieszy się z prezentów – takich okazji będzie miał znacznie mniej. Nigdy nie jest tak, byśmy byli codziennie obdarowywani rzeczami materialnymi.

Rodzice, którzy chcą dbać o przeżywanie przez ich dzieci radości powinni zadbać o wspólny, miły kontakt, o aktywność dzieci, o wzbudzanie w sobie samych radości w różnych codziennych sprawach, o zarażanie dziecka radością, ale także o to, by spokojnie mogło przeżywać wszystkie inne uczucia i nie udawało radości tam, gdzie jej nie ma.

O radości dla dzieci

Wojciech Kołyszko

Wyspa HopSiup i potęga radości  GWP 2004

Skip to content